"Polskie Salem " - Doruchów
„Polskie Salem”
W 1775 roku w Doruchowie pod Ostrzeszowem odbył się ostatni w Polsce proces czarownic. Spalono 14 kobiet, a miejscowość dziś określa się jako "polskie Salem".
Najgłośniejsze procesy czarownic miały miejsce w latach 1692-1693 w amerykańskim Salem. Choć bardzo rzadko się o tym mówi, również w Polsce jest miejscowość, w której w nieludzki sposób potraktowano kobiety oskarżone o posługiwanie się czarną magią. Wydarzyło się to w 1775 roku w miejscowości Doruchów położonej w Wielkopolsce. Polskie Salem położone jest około 35 km na południe od Ostrowa Wielkopolskiego. Pierwsza pisemna wzmianka o tym, co wydarzyło się w miejscowości Doruchów pochodzi z 1835 roku.
Historia zaczęła się od rany na palcu dziedziczki wsi, w którą wdało się zakażenie. Na domiar złego, na głowie kobiety miał utworzyć się kołtun. O pomoc postanowiono poprosić lokalną znachorkę. Ona za zdrowotne problemy dziedziczki obwiniła wiedźmy, które rzuciły urok. Winowajczynią została uznana Dobra - gospodyni, której całkiem dobrze powodziło się w życiu. Uznano, że faktycznie skoro wiedzie jej się lepiej niż innym, musi mieć zawarty "pakt z diabłem". O to samo znachorka oskarżyła jeszcze sześć innych kobiet z Doruchowa oraz siedem kolejnych z okolicy. Przed sądem stanęło 14 kobiet. Skuto łańcuchami i zamknięto w piwnicy starego spichlerza w Doruchowie. Wszystkie - w ramach "śledztwa" - poddano torturom - próbie wody (polegającej na wrzuceniu do płytkiej wody - niewinne powinny utonąć), a następnie torturowano poprzez łamanie rąk, wbijanie do pleców deski z gwoździami. Kobiety uwięziono w pozycji klęczącej w drewnianych beczkach z otworami, na których widniał napis odganiający złe moce -"Jezus, Maria, Józef". Podstawowymi atrybutami sędziów podczas przesłuchań była butelka wódki i krucyfiks z dwiema świeczkami. Sędziowie zadawali "standardowe" pytania: skąd znają czary i jak je stosują. Nie spisywano jednak zeznań - trzech katów torturowało kobiety, a sędziowie prowadzili libację alkoholową naśmiewając się z całej sytuacji.
We wsi utworzył się nieformalny komitet obrony niewinnych kobiet, na czele którego stanął ksiądz Józef Możdżanowski. Próbowano przekonać dziedzica, że tortury nie pomogą, bo kobiety po prostu są niewinne. Ksiądz zdecydował się nawet pojechać do króla Stanisława Augusta, by to władca zmusił lokalnego właściciela ziemskiego do uwolnienia "czarownic". Niestety, kiedy Możdżanowski powrócił do Doruchowa oskarżone już nie żyły.
Trzy kobiety posądzane o czary zmarły w trakcie tortur, 11 kobiet przyznało się do winy i prawomocnym wyrokiem zostały skazane na spalenie na stosie. Trzy z nich zmarły w trakcie przesłuchań. Następnie, w towarzystwie zakonników przewieziono je na tzw. wzgórze czarownic, mieszczące się na trasie z Doruchowa do Kępna, ok. 1 km za obecnym urzędem gminy. Do dziś stoi w tym miejscu symboliczny drewniany krzyż.
Później torturowano także córki domniemanych czarownic. W wyniku tych wszystkich zdarzeń żona dziedzica zachorowała psychicznie, a on sam - aby odkupić winę ufundował parafii złotą monstrancję.
Proces czarownic w Doruchowie, miejscowości położonej niedaleko Ostrzeszowa w Wielkopolsce uznaje się za ostatni, który przebiegł zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem. Zimą 1776 roku Sejm Rzeczypospolitej uchwalił zniesienie tortur za praktykowanie czarów, oficjalnego karania śmiercią zakazała Konstytucja Księstwa Warszawskiego, która weszła w życie ponad 30 lat później, w 1807 roku.
PS
Materiał częściowo zaczerpnięty z internetu.
Dodaj komentarz